Film obejrzałem ze względu na udział Maynarda Jamesa Keenana, który był niemal nie do poznania:) ogólnie film mi się podobał, ciekawy pomysł, tylko można go było bardziej rozwinąć.
Pierwszy raz na ekranie znalazl sie tu Brad Wilk perkusista Audioslave i wielki kumpel Maynarda, ktory rzeczywiscie jest tu nie do poznania.
Tylko, że Brad gra słabo- widać niestety, że jest spięty i brak mu kompletnie luzu, a że gra główną rolę to razem ze średniawą fabułą sprawia, że film do specjalnie udanych nie należy. Warto obejrzeć jedynie dla Maynarda, który choć pojawia się na krótko tworzy fantastyczną kreacje- zastępcy szeryfa i strasznego ćwoka zarazem. Jak dla mnie to 6/10.
Nie wiem jak możecie pisać, że Maynard jest tutaj nie do poznania. Jeśli trafiliście tutaj właśnie przez niego, to mniemam, że jesteście fanami Tool'a/ APC. Maynardowi raczej daleko było do zachowywania przez wszystkie lata swojej kariery jakiegoś swojego określonego wyglądu/stylu (image'u, zwał jak zwał, chodzi mi o to, jak wyglądał)... zmieniał się dość często, dość znacząco, miał ku temu z resztą swoje powody.